Kocham podróże - zarówno dalekie, jak i te bliskie.. To dzięki nim i poznanym ludziom odkrywam to co niezwykłe i niezapomniane ..

Cudowne smaki i zapachy nowych potraw!
Zawsze uwielbiałam eksperymentować, godzinami wczytywać się w kucharskie księgi.

Teraz jednak, kiedy mam możliwość przemierzania świata wraz z jego tysiącem potraw - z ogromną przyjemnością smakuję je,
następnie powracam do nich - już w domowym zaciszu..


Zapraszam serdecznie do mojego stołu!

poniedziałek, 8 listopada 2010

Pikantna czekolada na gorąco, wyśmienita na jesienne wieczory..





"Chocolate is heavenly, mellow, sensual, deep, dark, sumptuous, gratifying, potent, dense, creamy, seductive, suggestive, rich, excessive, silky, smooth, luxurious, celestial...
Chocolate is downfall, happiness, pleasure, love, ecstasy, fantasy...
Chocolate makes us wicked, guilty, sinful, healthy, chic, happy."
- Elaine Sherman

Dni Coraz chłodniejsze, dłonie marzną coraz częściej.. wieczory coraz dłuższe..
Wraz z muzyką i zapalonymi świeczkami rozgrzewam zarówno duszę jak i dłonie czekoladą pachnącą dalekim Marokiem - a wszystko to, dzięki odrobinie cynamonu, który uwodzi i zniewala..
Polecam!

Czekolada pikantna na gorąco!

 1 litr mleka
 250 ml śmietany kremówki
 120g gorzkiej czekolady
 łyżeczka cynamonu
 ziarenko czarnego pieprzu
 łyżeczka cukru - dla mnie osobiście, dodatek niekonieczny!

Zagotować mleko i śmietanę, dodać grubo posiekaną czekoladę, cynamon, ziarenko pieprzu oraz cukier. Gotować przez 10 min. Odstawić na kilka lub kilkanaście godzin. Podawać ciepłą, po ponownym podgrzaniu! Wyśmienita!!

 A na zakończenie, film - "czekolada", który przenosi nas w świat pełen magii - wyśmienity w chwilach, kiedy pragniemy aby szara codzienność, została wypełniona niepowtarzalnym aromatem, krztą bajkowej scenerii oraz posmakiem uwodzicielskiej czekolady... jeden z moich ulubionych..

"...Chocolate, of course, is the stuff of which fantasies are made. Rich, dark, velvety-smooth fantasies that envelop the senses and stir the passions.
Chocolate is madness; chocolate is delight."
 

niedziela, 7 listopada 2010

Muffinki dyniowe..

Sezon na dynie w pełni..
W Edinburgu  pojawiają się one głównie tuż przed Halloween, i wbrew pozorom nie tak długo zalegają one sklepowe półki.. ja tym razem wypiekam, gotuję, zapiekam.. wyszukałam kilka naprawdę pysznych przepisów z dynią w roli głównej..
Niestety warunki pogodowe bywają przeokropne ostatnimi czasy, a tym samym moje zdjęcia pozostawiają wiele do życzenia..
Na dobry początek - muffinki dyniowe!
Był to co prawda przepis na ciasteczka*, ale po upieczeniu kilku sztuk i posmakowaniu ich, doszłam do wniosku, iż ciasto idealnie pasuje na muffinki. Rzeczywiście pasowało, w związku z czym polecam je Wam serdecznie!


 Korzenno - dyniowe muffinki z glazurą cukrową:

2 1/2 szklanki mąki pszennej zwykłej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżki gałki muszkatołowej
1/2 łyżki zmielonych goździków
1/2 łyżki soli
1/2 szklanki miękkiego masła
1 szklanka ciemnego cukru mukowado
1 szklanka puree z pieczonej dyni
1 jajko
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

Glazura:
1 szklanka cukru pudru
1-2 łyżki mleka
1-2 łyżki  kremowej śmietanki
1 łyżeczka olejku pomarańczowego
1 łyżeczka Grand Manier (ja niestety nie dodałam)
Produkty na glazurę wystarczy połączyć ucierając do momentu uzyskania gładkiej masy.

Produkty na ciasto - mąkę, proszek do pieczenia, sodę oraz przyprawy mieszamy w jednej misce, natomiast w drugiej przygotowujemy masło z cukrem. Ucieramy je, dodając kolejno dynię oraz jajko wraz z łyżeczką ekstraktu waniliowego.
Całość ucieramy na kremową masę. Następnie dodajemy do niej suche produkty, mieszamy po czym nakładamy ciasto do małych foremek.
Muffinki pieczemy w rozgrzanym do 190*C piekarniku przez około 20 min.
Upieczone polewamy glazurą lub inną polewą.. ja posypałam również uprażonymi pestkami z dyni.

..a jeśli ktoś ma ochotę - można oczywiście upiec ciasteczka!
Smacznego Wam życzę!!!

...oraz pięknej, słonecznej niedzieli!

*przepis wyszukałam na jednym z kulinarnych blogów, niestety wybaczcie mi, ale zupełnie nie pamiętam adresu autorki, jeśli znów go odnajdę, na pewno podam źródło!