Kocham podróże - zarówno dalekie, jak i te bliskie.. To dzięki nim i poznanym ludziom odkrywam to co niezwykłe i niezapomniane ..

Cudowne smaki i zapachy nowych potraw!
Zawsze uwielbiałam eksperymentować, godzinami wczytywać się w kucharskie księgi.

Teraz jednak, kiedy mam możliwość przemierzania świata wraz z jego tysiącem potraw - z ogromną przyjemnością smakuję je,
następnie powracam do nich - już w domowym zaciszu..


Zapraszam serdecznie do mojego stołu!

sobota, 19 grudnia 2009

Tuż przed przyjściem gości - szybki piernik wylewany..


Wypieki świąteczne przede mną.. jednak kilka dni temu gościłam moich szkockich przyjaciół, a z tej okazji upiekłam szybki piernik wylewany..
Dawno go nie robiłam i przyznaję, iż miło zaskoczył mnie swoim smakiem :)
Polecam!

Piernik Wylewany:

3 szkl mąki
1/2 kostki margaryny lub masła
2 jajka
słoiczek dżemu (ja skorzystałam z pysznego porzeczkowego mojej mamy!)
Duże opakowanie przyprawy do pierników
3 łyżeczki sody
2 łyżeczki kakao
szklanka mleka

Margarynę, jajka i cukier ucieramy bardzo dokładnie. Następnie mieszamy mąkę, przyprawy do pierników, sodę oraz kakao, po czym dodajemy do utartej margaryny. Mieszając dolewamy mleko. Ostatecznie do masy dodajemy dżem.
Ciasto ucieramy raz jeszcze dokładnie i z radością w sercu :)
Wylane na blaszkę, pieczemy około godzinę.
Upieczone, polewamy smakowitą czekoladową polewą... gorzką czekoladę zazwyczaj mieszam ze śmietaną kremówką, ucieram do momentu zagotowania, aż powstanie gęsta, aksamitna polewa..

Naprawdę pyszna!



Życzę Wam pięknego, słonecznego tygodnia,który zaprowadzi nas prosto w ramiona zbliżających się świąt!

czwartek, 10 grudnia 2009

Rozgrzewająca zupa kalafiorowa..



W prawdziwie odświętnym nastroju czekamy na ten szczególny czas, jakim są święta... dziś jednak zupełnie nie świątecznie przygotowałam zupę kalafiorową z serem cheddar, którego tutaj w Szkocji jest pod dostatkiem (rzekłabym od wyboru do koloru!!)... zmarznięci po odbytym spacerze, z przyjemnością delektowaliśmy się jej wyjątkowym smakiem :)
Pomysł na zrobienie jej zaczerpnęłam od Liski z White Plate
Naprawdę pyszna - polecam!!
Rozgrzewająca zupa z kalafiorem i serem cheddar wg Liski:

1 kalafior podzielony na różyczki
2 cebule, drobno pokrojone
4 łyżki oliwy
sól i pieprz
łyżeczka curry
kilka nitek szafranu
300 ml bulionu warzywnego lub drobiowego
300 ml mleka
100 g startego sera cheddar


2 łyżki oliwy rozgrzać w szerokim rondlu.
Dodać cebulę, podsmażyc 4-5 minut. Wsypać curry i szafran, dodać kalafior. Smażyć 5 minut uważając, by przyprawy się nie przypaliły. Doprawić solą i pieprzem.
Wlać bulion. Doprowadzić do wrzenia, wlać mleko - jeśli mleko nie przykrywa warzyw, należy uzupełnić wodą.
Gotować ok. 10 minut - warzywa powinny zmięknąć.
Zmiksować - jeśli zupa jest za gęsta, dolać wody. Wsypać starty ser.

czwartek, 5 listopada 2009

Pourodzinowa tarta jabłkowo - cynamonowa..


Moje kolejne urodziny minęły i pozostały już po nich, tylko wielobarwne wspomnienia.. a może aż!!
Zamiast urodzinowego tortu, przygotowałam pourodzinową tartę jabłkowo - cynamonową.. z delikatną nutą pomarańczy, polaną gorzką czekoladą.

Pychotka :)

Tarta jabłkowo - cynamonowa:

Ciasto kruche:
200g mąki (półtorej szklanki)
2 żółtka
12dag masła
szczypta soli
odrobina olejku o zapachu pomarańczowym

Farsz:
jabłka uprażone, skropione wcześniej sokiem z cytryny
godziwa szczypta cynamonu
odrobina cukru
oraz:
polewa koniecznie z gorzkiej czekolady
soczyste kawałki pomarańczy

Miękkie masło mieszamy z żółtkami, olejkiem zapachowym i solą. Następnie dodajemy mąkę, po czym zagniatamy ciasto. Jak głosi wiele doświadczonych kucharek - ciasto należy schłodzić.. cóż, ja nie zawsze to czynię, a tarta wychodzi, choć zapewne schłodzone ciasto pozwala się pięknie rozwałkować.

Zatem, schłodzone ciasto rozwałkowujemy (zostawiając niewielką jego część , na kruszonkę), wykładając nim następnie, naczynie do tart. Ja zazwyczaj podpiekam ciasto do chwili uzyskania słomianego koloru, po czym wykładam uprażone jabłka wymieszane z cynamonem. Całość posypuję resztą pokruszonego ciasta, następnie zapiekam tak długo, aż ciasto osiągnie piękną złocistą barwę.

Delikatnie przestudzoną tartę, dekoruję polewą z gorzkiej czekolady oraz kawałkami pachnącej pomarańczy.

Prawdziwa rozkosz!

Pozdrawiam i uściski przesyłam!

środa, 14 października 2009

Orzechowe ciasto czekoladowe..

Kawa o poranku..
Ciasto czekoladowe na podwieczorek..
A późnym wieczorem, kiedy zmrok spowija nasze myśli - blask świec roztaczający czar i niezaprzeczalną magię chwili..

Gdybym ciemną nocą, została wyrwana ze snu a następnie zapytana jakie jest moje ulubione ciasto.. przez krótką chwilkę miałabym dylemat - bowiem odkąd pamiętam moim niewątpliwym faworytem była szarlotka na gorąco, kiedykolwiek miałam okazję spędzić czas w przyjaznej kafejce wraz z przyjaciółmi, a do kawy zamawialiśmy ciasta - jakkolwiek kusząco nie wyglądałyby wszystkie inne, mój wybór zawsze padał na szarlotkę - oczywiście na gorąco!
Kiedy jednak zamieszkałam w Szkocji zakochałam się w cieście marchewkowym którego nigdy dotąd nie kosztowałam.. na drugim miejscu pojawiły się ciasta czekoladowe..
Dziś, mój zachwyt ciastem marchewkowym nadal jest silny i nieprzemijający, tym niemniej bardzo często dostrzegam, iż to właśnie wszelkiego rodzaju ciasta czekoladowe stanowią pokusę nie do odparcia.. nieustannie trwają moje poszukiwania tego naj... choć tak wiele już upiekłam i większość z nich naprawdę była przepyszna!
Niedawno natrafiłam u Liski na ciasto, które od razu zapragnęłam upiec..
Ciasto bardzo proste w wykonaniu - jednak efekt - wyjątkowy!

Orzechowe ciasto czekoladowe wg Liski:
185g orzechów laskowych, zmielonych
180g masła o temp. pokojowej
3/4 szklanki cukru
3 jajka
1/2 szklanki mąki
2 łyżki kakao
1 jabłko starte na drobnej tarce
Miksujemy masło razem z cukrem, dodając sukcesywnie po jednym jajku. Puszystą masę maślano - jajeczną łączymy z suchymi składnikami. Ostatecznie dodajemy starte jabłko. Dobrze wymieszane ciasto, przelewamy do okrągłej formy, wysmarowanej wcześniej masłem oraz posypanej bułką tartą.
Pieczemy około 45-50min.
Gotowe, przestudzone ciasto dekorujemy w dowolny sposób.. po czym wraz z najbliższymi delektujemy się zarówno ciastem, ale przede wszystkim obecnością tych, których kochamy ..
Smacznego!!!



wtorek, 13 października 2009

Sztuka prostoty - papryka faszerowana..


Wczorajszego wieczoru, zaczytana w "Sztuce prostoty" Dominique Loreau - postanowiłam następnego dnia - czyli dziś, wprowadzić w życie słowa autorki - prawda wręcz oczywista, aczkolwiek z niewiadomych względów, czasem dla nas zbyt trudna do realizacji!
"Naucz się być szczęśliwa dla samej siebie: gotować, uprawiać ogród, zbierać plony, upiększać swoje mieszkanie, myśli..."

Zadziwiające jakie to proste, prawda?!

..wracając do słów D. Loreau - postanowiłam ugotować coś jesiennego, smacznego - wizualnie pięknego :)
Nie jestem pewna, czy i Wy podzielacie mój zachwyt - jednak moje kolorowe papryki urzekły mnie swoją kolorystyką niezmiernie!

Smakowały nam bardzo.. a dodam jeszcze, że znów ugotowałam zupę marchewkową - dodałam tym razem troszkę więcej imbiru - naprawdę pychotka!! Bez dwóch zdań, zadurzyłam się w tej zupie ;)

A papryki - słoneczne, pyszne i pachnące - zainspirowała mnie do zrobienia ich An-na, która inspiruje mnie niejednokrotnie, kiedy nachodzi mnie ochota przygotowania czegoś "niecodziennego"!
Ja przygotowałam paprykę faszerowaną ryżem wraz z niewielką ilością mięsa mielonego, doprawione ziołami, zmieszanymi z żółtym serem. Zapieczoną podobnie jak u Anny, w sosie pomidorowym.

Papryki zapiekane według przepisu Anny:
8 -9 niewielkich papryk lub 5 dużych, przekrojonych na pół
70 dkg mielonego mięsa wieprzowo-wołowego
1 torebka ryżu ugotowanego na pół-miękko
1 cebula
1 duże jajo
pęczek koperku
2 ząbki czosnku
1 łyżka vegety lub innej warzywnej przyprawy
sól
pieprz
kilka łyżek wody dla rozrzedzenia farszu

Sos pomidorowy szybki:
350 ml gestego przecieru pomidorowego
200 ml wody
cebula
2 ząbki czosnku
kilka łodyd tymianku, koperku lub bazylii
listek laurowy
2 łyżki oleju
kostka rosołowa lub vegeta do smaku (opcjonalnie)
szczypta cukru
Mięso mielone dobrej jakości, z przewagą wieprzowego, dokładnie wymieszać ze startą na tarce cebulą, ryżem, surowym jajem, drobno posiekanym koperkiem i przyprawami.

"Papryki umyć, odciąc czapeczki (1/4 wysokości ) lub przekroic na pół, wyciąc gniazda nasienne i białe błony. Nadziać przygotowanym farszem, założyć "czapeczki"i odstawic na moment.

W szerokim rondlu posmażyć czosnek z cebulą, zalać przecierem pomidorowym i wodą (jeśli mamy domowy dość rzadki przecier, nie dodajemy wody tylko łyżkę koncentratu pomidorowego do smaku). Dodać w całości łodygi tymianku i koperku (albo bazylii, jeśli ktoś woli), listek laurowy, szczyptę cukru, kostkę rosołową, następnie ustawić ciasno obok siebie papryki i dusić pod przykryciem 35 - 40 minut, aż papryki zmiękną, ale nie rozpadną się. Nie wolno dusić zbyt długo, bo skórka z papryki zacznie odstawać i nie będzie smaczna. Sos tymczasem odpowiednio zgęstnieje i będzie miał intensywny smak."
Pozdrawiam Was serdecznie!


piątek, 9 października 2009

Rozgrzewająca zupa marchewkowa z delikatną nutą imbiru..



Od dłuższego czasu, nieustannie mam ochotę na wszelkiego rodzaju domowe zupy..
Pewnego dnia poszliśmy z Damianem na spacer brzegiem morza, w kierunku Cramond, gdzie mieliśmy wstąpić do mojej ulubionej kafejki, na smakowitą kawę.. spacer był dość osobliwy, bowiem od samego rana siąpił deszcz i tak naprawdę wyjątkowo dzień nie sprzyjał spacerom.. my jednak poszliśmy dla odświeżenia szarych komórek.. choć nie tylko ich!
Zabraliśmy nawet ze sobą nasz pomarańczowy parasol (którego odkąd zakupiliśmy, nigdy dotąd nie używaliśmy).
Deszcz siąpił.. a wraz z upływem czasu - zmieniał swoją intensywność, aby przerodzić się w prawdziwą ulewę :(
Idąc pomimo to przed siebie, byliśmy prawdopodobnie jedynymi istotami ludzkimi, które tego dnia wybrały się dobrowolnie na tak szalony spacer!
W każdym razie w drodze do Cramond, byliśmy zupełnie sami!
Do kafejki doszliśmy zupełnie zmoczeni - a kiedy przywitało nas przyjemne ciepełko oraz niezgorsze aromaty - pomyślałam, iż zamiast kawy, jedyne czego pragnę to ciepłej zupy!
Zupa dnia serwowana wówczas - była bardzo podobna w smaku do naszej grochówki (bardzo lubię sama ją przyrządzać, ponieważ składa się z mieszanki ziaren, grochu, fasoli...) a kiedy dodaję do niej koreańską pastę sojową - naprawdę smakuje wyśmienicie!
Do zamówionej zupy otrzymałam również ciepłą jeszcze, pieczoną w ów kawiarence bułeczkę!
Nie jestem pewna czy była to zasługa deszczu, który skutecznie wyostrzył moje zmysły smakowe - jednakże zarówno zupa, jak i ciepła bułeczka, smakowały wyśmienicie!

Dzisiaj od samego rana towarzyszyła nam pochmurna aura. Słońca jak na lekarstwo, a i ziąb przenikał człowieka w nieprzyjemny sposób..
Pomyślałam , iż w taki dzień przyjemnie będzie posilić się ciepłą, rozgrzewającą zupą.
Zdecydowałam się na  zupę marchewkową z delikatną nutą imbiru..
Przepis nie jest skomplikowany, raczej bardzo prosty - ja wzbogaciłam ją słodkimi ziemniakami (których smak, odkryłam dopiero tutaj w Szkocji, a które szczerze polubiłam).

ZUPA KREM Z MARCHEWKI!
400g marchwi
2 cebule (ja dałam tylko jedną)
2 duże słodkie ziemniaki
2 ząbki czosnku
1 łyżka oleju
600 ml bulionu warzywnego ( cóż, aż tak dokładna nie jestem, ilość wywaru dodałam wg uznania)
2 liście laurowe
1 łyżeczka startego imbiru
sól, pieprz
cukier
200ml śmietany
Obraną marchewkę oraz ziemniaki (ja dodałam 2 duże), mogą być również zwykłe ziemniaki.
umyć i pokroić w małe kawałki. Cebulę i czosnek pokroić w kostkę. W garnku rozgrzać olej, następnie zeszklić na niej cebulę i czosnek. Dodać warzywa i chwilę dusić. Wlać bulion, całość doprowadzić do wrzenia. Do zupy dodać liście laurowe oraz imbir. Doprawić solą, pieprzem oraz szczyptą cukru.
Zupę gotować pod przykryciem około 15 min.
Wyjąć liście laurowe, zupę lekko ostudzić, następnie zmiksować warzywa z wywarem. Dodać śmietanę. Doprawić do smaku, jeśli jest to konieczne.
Podawać np.: z ciepłymi, pachnącymi bułeczkami!
Życzę smacznego!!

Miłego wieczoru Wam życzę!!!


niedziela, 23 sierpnia 2009

Czyżby tarta..


Moja miłość do tart wszelakich, nieustannie trwa..

Lubię poczucie, iż w chwil zaledwie kilka, przed nagłą wizytą znajomych, można wyczarować coś tak prostego, jednocześnie pysznego..

Tym razem zainspirowana przepisem An-ny (tartaletki z wiśniami), dokonałam delikatnej modyfikacji - jednak efekt końcowy wyszedł znakomicie..
Zamiast wisienek, dodałam masę karmelową oraz banany, a olejek waniliowy zamieniłam migdałowym.. bardzo słodkie, jednak warte pokusy :)
Tarta migdałowa z masą karmelową:
Ciasto kruche:
200g mąki
2 żółtka
12 dkg masła
szczypta soli
odrobina olejku migdałowego
Miękkie masło mieszamy z żółtkiem, solę i olejkiem migdałowym. Dodajemy mąkę, po czym zagniatamy ciasto. Schładzamy, następnie wypełniamy dowolną formę. Pieczemy w 180*C przez około 30min.
Upieczone ciasto przykrywamy masą karmelową (zazwyczaj korzystam z gotowej), a na wierzch układamy plasterki banana.
Aby dopełnić całości - ciasto polewamy fantazyjnie polewą z czekolady (najlepiej gorzkiej) oraz posypujemy uprażonymi płatkami migdałów.

Pozdrawiam Was bardzo ciepło i życzę pełnego inspiracji tygodnia!!!

wtorek, 4 sierpnia 2009

Delikatny biszkopt z masą truskawkową..



 Wczorajszego wieczoru, odwiedzili mnie spóźnieni goście..
Każda wizyta jest okazją do upieczenia czegoś smakowitego :)
Pamiętam doskonale godziny spędzone w kuchni mojej mamy, kiedy to przygotowując się do kolejnych imienin, świąt, tudzież innej ważnej okazji - otrzymując prawa pierwszego pomocnika :)
pomagałam w kręceniu, ubijaniu, smarowaniu.. drylowaniu wiśni oraz obieraniu jabłek, orzechów... jednym słowem zdobywałam doświadczenie piekarnicze od najmłodszych lat u samego mistrza wypieków!
Placki mojej mamy zawsze cieszyły się ogromnym powodzeniem - do tego stopnia, iż pamiętam, że przez długie lata ZAWSZE musiałyśmy tyle upiec placków, aby niemalże każdy potencjalny gość, mógł zabrać odrobinę ciasta do domu :)
O zapachach, jakie się z tym wiążą pisałam dawniej - jednak na samo wspomnienie znów czuję całą plejadę zapachów unoszących się w piekarni, w każdy piątkowy wieczór... a powroty późną nocą z ciepłą jeszcze blachą, oczywiście nieziemsko pachnącego placka, w blasku płynącego po szerokim niebie księżyca... stanowiły nieodłączną, jednocześnie ulubioną część całej ceremoni, jaką było pieczenie ciast!
Czyż można mieć piękniejsze wspomnienia?? Oczywiście można - jednak dla mnie stanowią jedno z milszych jakie doświadczyłam będąc jeszcze dzieckiem...
Być może dlatego tak bardzo lubię piec ciasta i częstować nimi swoich gości... przypominają mi czasy pełne radości, pomimo tego, iż był to również okres, kiedy w naszym kraju wszystkiego brakowało, kiedy sklepy świeciły pustkami, a po papier toaletowy należało stać długo i cierpliwie w długiej kolejce przed apteką..
Pamiętam jednak bardzo dobrze, iż dzięki moim rodzicom, którzy zawsze dbali, aby w stosunkowo niewielkim ogrodzie, zawsze było dużo warzyw, owoców.. w kurniku świeże jajka, a od znajomych, którzy mając gospodarstwo, posiadali również krowę - codziennie świeże mleko!
Dzięki nim - w mojej pamięci zachował się piękny radosny okres mojego dzieciństwa..
.. wracając do wypieków - tym razem zastanawiając się co mogłabym przygotować, przypomniał mi się biszkopt, który dawniej wypiekałam bardzo często.
Jest on bardzo prosty w przygotowaniu a co również istotne - bardzo szybki!

Ja do mojego ciasta użyłam:
5 jajek
5 łyżek cukru
5 łyżek mąki - zazwyczaj dodaję krupczatkę - ciasto wówczas jest bardzo delikatne z niewielką dozą wilgoci :) tym razem powodowana brakiem tejże mąki, skorzystałam ze zwykłej mąki do pieczenia - jak się okazało ciasto również było jak najbardziej do zaakceptowania..
2 łyżki mąki kartoflanki

Przygotowanie:
Oddzielone białka ubijać na sztywną pianę, po czym stopniowo dodawać cukier. Do gęstej masy należy szybciutko dodać żółtka. Ostatecznie należy dodać mąkę, po czym dokładnie wymieszać.
Tak przygotowane ciasto należy przełożyć do nasmarowanej i wyłożonej pergaminem tortownicy, po czym piec w nagrzanym do 180s C piekarniku, około 20 - 30 min.
Upieczone i wystudzone ciasto stanowi podkład do wszelakich wariacji mas... ja ponownie skorzystałam z przepisu Eli na ciasto truskawkowe - z tą różnicą, iż wykorzystałam jogurt rabarberowo-waniliowy, z odrobiną świeżych truskawek!
Pychotka :)
Życząc dobrej nocy - pozdrawiam serdecznie wszystkich moich wirtualnych gości!!!


środa, 29 lipca 2009

Aromatyczna zapiekanka wieczorową porą..


W labiryncie zwykłych codziennych spraw wzajemnie przeplatają się:
kolory czerwieniącej w słońcu pelargonii..
aromat zapiekanki prażącej się w czeluściach piekarnika..
dźwięki muzyki sączące się z głośnika lawirujące zaczepnie wśród odgłosów z zewnątrz..
Przeplatają się i tworzą otaczającą mnie rzeczywistość...
Taką prostą, uroczą.. z odrobiną poezji...
 Wspomniana  zapiekanka jest bardzo prostym i szybkim w wykonaniu daniem!

Pikantne i aromatyczne danie z pesto i ricottą!
300g makaronu wstążki
700g cukinii
60g zielonego lub czerwonego pesto
300g serka ricotta
3 jajka
100ml śmietany
200ml mleka
2 ząbki czosnku
100g startego żółtego sera
pieprz, sól
bazylia
Wykonanie:
Makaron ugotować z solą. Piekarnik rozgrzać do temp. 200s C. Cukinię umyć, oczyścić i pokroić wzdłuż na plastry grubości 3-4 mm.
Każdy plaster posmarować niewielką ilością zielonego lub czerwonego pesto.
Ricottę wymieszać ze śmietaną, mlekiem i jajkami. Wcisnąć czosnek i całość doprawić do smaku solą i pieprzem.
Makaron i plastry cukinii ułożyć warstwowo w nasmarowanym tłuszczem naczyniu żaroodpornym i polać śmietaną z jajami. Wierzch zapiekanki posypać serem i zapiekać ok. 45 minut. Przed podaniem udekorować bazylią.
Moja zapiekanka uległa delikatnej modyfikacji, ponieważ okazało się, ze nie mam makaronu wspomnianego makaronu, ricotty oraz bazylii... makaron użyłam taki jaki miałam.. zamiast ricotty użyłam philadelphii a zamiast bazylią - całość udekorowałam miętą.. również aromatyczna :)
Smakowała równie dobrze!


Dobrej nocy kochani.. przeplatanej pięknymi snami!!


niedziela, 14 czerwca 2009

Tarta brokułowa..



Lubię wstawać o poranku, jednak zdecydowanie jestem nocnym markiem..
Lubię szept nadchodzącej nocy i ciszę wzbogaconą muzyką nocnych cykad..
A nade wszystko, lubię pejzaże malowane na purpurowym niebie..
Wieczory wzbogacone smakowitą kolacją, wraz z muzyką łagodnie sączącą się z głośników - to chwile magiczne i niezapomniane...

Tarta Brokułowa:

Ciasto:
300g mąki
60g masła
2 jajka
2 łyżki śmietany
1/2 torebki proszku do pieczenia
 Farsz:
250g brokułów
225 ml śmietanki kremówki
2 jajka
125g twardego, startego sera
gałka muszkatołowa


Przygotowanie:
Do mąki z solą dodać pokrojone w kostkę masło i posiekać nożem. Dodać śmietanę, proszek do pieczenia i szybko zagnieść ciasto. Owinąć folią i wstawić do lodówki na 30 min.

Formę natłuścić i wyłożyć ciastem.
Ciasto nakłuć widelcem i podpiec w 200st. C do lekkiego zarumienienia.
Brokuły ugotować na półtwardo. Ostudzone pokroić na małe kawałki i rozłożyć na cieście.
Zalać dwoma jajkami rozmieszanymi ze śmietaną, 2 szczyptami gałki muszkatołowej oraz żółtym serem. Piec około 20 min.

Wraz z lampką wytrawnego greckiego wina - które nota bene niezwykłe jest w swoim kwiatowym posmaku możemy przenieść się w krainę naszych marzeń..


sobota, 6 czerwca 2009

Ciasto truskawkowe - przedsmak nadchodzącego lata


Na ciasto truskawkowe miałam od dawna ochotę..
Za oknem pogoda nie najgorsza, jednak od rana niebo spowiły ciemne chmury, odstraszając od jakichkolwiek wędrówek..
Postanowiłam zatem umilić sobotnie, pochmurne popołudnie, odrobiną słodkości - ciasto okazało się pychotką - przepis na nie, znalazłam na blogu
Eli, do której lubię zaglądać w poszukiwaniu nowości kulinarnych. Jest nad wyraz proste, nie tuczące :) a nade wszystko pyszne!!

Przepis podaję według receptury Eli..

Lekkie i kremowe ciasto truskawkowe:

tortownica 18cm

- 300g truskawek
- sok z polowy cytryny
- 3 lyzki cukru pudru (lub syrop z 2 lyzek cukru i 2 lyzek wody)
- 250g greckiego jogurtu naturalnego
- 3 platki zelatyny
- 1-2 lyzki goracej wody
- 12 ciastek maslanych (Leibniz)
- 2 lyzki miekkiego masla

Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie. Ciastka i maslo wlożyc do blendera i zmiksowac na tzw. mokry piasek. Wysypać na dno tortownicy i przygniatajac dlonią rozprowadzić na calej powierzchni. Wstawić do lodówki. Owoce zmiksować z sokiem z cytryny i cukrem. Nastepnie dodać jogurt i jeszcze raz szybko zmiksować. Żelatynę odsączyć i rozpuscić w łyżce gorącej wody, dodać do masy jogurtowo-truskawkowej i dokładnie wymieszać. Schłodzony ciasteczkowy spód wyjać z lodowki i wylać na niego owocową masę. Wstawić do lodówki na ok. 3 godziny.






Przy filiżance kawy i smakowitym truskawkowym rarytasie, pomykam w świat mojej książki - a Wam życzę pięknego dnia!!


piątek, 22 maja 2009

Rogale Marcińskie..


Lubię zaglądać do Eli z "My best food" - i to właśnie u Niej natrafiłam na smakowicie wyglądające rogale Marcińskie - a ponieważ poznanianką niemalże jestem - to, rogale te ogromnym sentymentem darzę.. Każdego roku z niecierpliwością wyczekiwałam 11 listopada, kiedy cały Poznań doprawdy szaleje!! Piekarnie prześcigają się w coraz lepszych recepturach, które oczywiście mają swoje przełożenie na spożywanych rogalach!!

Tak naprawdę - rogale Marcińskie, można kupić w Poznaniu przez cały rok - tuż przy Starym Rynku, na ulicy Wielkiej, znajduje się mała cukiernia, w której rogale są przepyszne!

Jednakże dzień św. Marcina - to dopiero uczta! Okazja do skosztowania tego smakołyku w tak wielu wydaniach.. ummm... palce lizać : )

Ja sama, rogali dawno nie piekłam - a już na pewno nie w takim wydaniu.. co prawda nie miałam białego maku - zatem prawdziwie Marcińskie to one nie są, jednak efekt końcowy zaskoczył mnie bardzo pozytywnie!

Ciasto okazało się naprawdę pyszne! A Elę ściskam, za podanie tego smakołyku na swoim blogu!

Przepis podaję zgodnie z recepturą Eli!

Rogale Marcińskie:


Ciasto:
- 1 szklanka ciepłego mleka
- 1 łyżeczka drożdży instant
- 1 jajko
- ½ łyżeczki ekstraktu z wanilii
- 3 ½ szklanki maki
- 3 łyżki cukru
- szczypta soli
- 225g miękkiego masła (z tego 2 łyżki użyjemy do ciasta)

Suche drożdże wsypać do mleka, zostawić na kilka minut aby się rozpuściły i dobrze wymieszać. Dodać jajko i wanilię i lekko wszystko pomieszać. Mąkę, cukier i sol wymieszać razem w dużej misce, dodać lekko miękkie masło (2 lyzki) i rozetrzeć palcami razem z mąką. Dodać rozczyn mieszając łyżką lub ręką, przełożyć ciasto na stolnice i lekko i krótko wyrobić, tylko do momentu kiedy ciasto stanie się gładkie. Nie wyrabiać za długo - ciasto powinno zostać lekko lepiące i chłodne. Uformować je w prostokąt, ułożyć na opruszonej mąką blasze, przykryć folią i schłodzić w lodwóce około 1 godziny. Schlodzone ciasto przełożyc na stolnicę i rozwałkować na prostokat o wymiarach 30x15cm, tak aby krótsze strony stanowiły górę i dół. Masło rozsmarowac równomiernie na cieście (zostawić 1/2cm margines dookoła). Złożyć 1/3 ciasta od góry, następnie złożyć dolną część tak aby przykryła te złożenia (tak jak składamy kartkę papieru). Dobrze skleić brzegi i delikatnie wywałkować w prostokat 25x17cm używajc jak najmnieszej ilości mąki do podsypywania. Zlożyć tak jak poprzednio i schłodzić na blasze przez 45 minut. Powtórzyć proces 3 razy, chłodząc ciasto miedzy wałkowaniami przez 30 minut. Po zakończeniu procesu ciasto dobrze zawinać i włożyć do lodówki na conajmniej 5 godzin, a najlepiej na całą noc. Wyjać z lodówki na około 20 minut przed planowanym robieniem.
Wywałkować na prostokąt o wymiarach mniej wiecej 65x34cm i przeciąć wzdluż długiego boku na 2 części. Każdy powstały w ten sposob pasek pokroić na 12 trójkątów.

Nadzienie:
- 300g białego maku
- 100g pasty migdałowej (marcepanu)
- ¾ szklanki cukru pudru
- 100g orzechów włoskich
- 100g zblanszowanych migdałów
- 1 lyzka kandyzowanej skorki pomarańczowej (można dać więcej, do 2 łyżek)
- 2-3 lyzki gęstej Śmietany (u mnie nie była potrzebna)
- 6 pokruszonych ciasteczek amaretti

Mak i orzechy sparzyć gorącą wodą, po 15 minutach odcedzić i dobrze odsączyć. Zmielić dwukrotnie w maszynce razem z migdalami. Pastę migdałową (marcepan) rozetrzeć mikserem z cukrem pudrem, dodac zmielony mak z bakaliami, okruszki biszkoptowe i posiekaną skórkę pomarańczową. Dobrze wymieszać, dodać śmietanę - ale tylko tyle by uzyskać dość zwartą ale plastyczną masę. Masa nie może być zbyt płynna, ani za twarda i właśnie świetnie reguluje się jej konsystencję dodając śmietanę stopniowo. Niekoniecznie trzeba zużyć całą ilość Śmietany podaną w składnikach.

Do posmarowania:
- 1 jajko rozbełtane z 2 łyżkami mleka

Lukier:
- 1 szklanka cukru pudru
- 2-3 lyzki likieru Cointreau
+ do posypania : posiekane migdały (lub te w płatkach) podprażone na patelni

Składanie rogali:
Rozsmarować nadzienie zostawiając mały margines na wszystkich bokach trójkąta - zwijać w rogaliki zaczynając od podstawy. Ułożyć na wyłożonej pergaminem blasze, przykryć i zostawić do wyrośnięcia aż podwoją objętość, około 1,5 godziny.
Rozgrzać piekarnik do 180ºC, wyrośnięte rogale posmarować jajkiem rozbełtanym z mlekiem i piec okolo 20 minut az się ładnie zezłocą. Wyjąc na druciana siateczkę i jeszcze ciepłe polać lukrem. Można posypać posiekanymi migdałami.

Pychotka : )
Dobrej nocy wszystkim, którzy do mnie zaglądają życzę!

: )


poniedziałek, 11 maja 2009

Tort śmietanowo - malinowy z orzechami...


Słońce rozświetliło moją duszę...
W końcu po długiej deszczowej szarudze, niebo znów przyodziało jasne szaty!
Cudowne uczucie, kiedy człowiek budzi się, a za oknem zamiast niezmiennych strug deszczu - widzi nieśmiało skradające się promyki słońca!!
Kiedy świeci słońce - na myśl przychodzą mi letnie spacery po lesie - ścieżki pachnące mchem i spieczone słońcem maliny!!
Szczęśliwie w mojej lodówce maliny cierpliwie czekały na mnie - niestety nie te pachnące lasem, jednakowoż wyglądające smakowicie!
Nastrojona kolorowo, będąc w sklepie, postanowiłam, iż upiekę ciasto orzechowo-malinowe!
Zważywszy na fakt, iż spodziewaliśmy się gości - był to doskonały pretekst do poddania się temu słodkiemu szaleństwu...
Ciasto wyszło smakowite, polecam wszystkim - zwłaszcza jeśli pragniemy czegoś pysznego i naprawdę wykwintnego.. odrobinę pracochłonnego..

Tort śmietanowo - malinowy z orzechami...

Ciasto:
50g orzechów włoskich
4 jaja
120g cukru
100g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
200 g masy marcepanowej
4 łyżki konfitury malinowej

Masa:300g mrożonych malin
6 łyżeczek żelatyny
80g cukru
2 op. cukru waniliowego
250g twarożku śmietankowego (ja skorzystałam z serka mascarpone)
400ml śmietany kremówki (choć ja użyłam tylko 200ml, co w zupełności wystarczyło)

Dekoracja:
maliny
30g polewy z białej czekolady lub np. wiórki migdałowe
orzechy włoskie

Wykonanie ciasta:
Piekarnik rozgrzać do 170 st.
Orzechy zmielić. Jaja ubijać 10 min z cukrem i 4 łyżkami wody na gęstą masę. Mąkę wymieszać ze zmielonymi orzechami i proszkiem do pieczenia, posypać masę jajeczną, wymieszać.
Ciasto przełożyć do tortownicy (26 cm) wyłożonej pergaminem, piec 25 - 30 min.
Ciasto wystudzić, wyjąć z formy, po usunięciu pergaminu przekroić na 2 placki. Dolny posmarować konfiturą malinową. Marcepan rozwałkować, po czym wykroić placek oraz ułożyć go na cieście z konfiturą. Wokół placka zapiąć obręcz tortownicy.

Masa i dekoracja:
300 g malin rozmrozić (latem oczywiście mogą być świeże maliny!)
Żelatynę namoczyć i rozpuścić według przepisu na opakowaniu. Owoce zmiksować, wymieszać z cukrem, cukrem waniliowym i twarożkiem na kremową masę. Cienką strużką wlać żelatynę, stale mieszając. Masę chłodzić ok. 30 min.
Śmietanę ubić i dodać do tężejącej masy. Połowę kremu wyłożyć na placek z marcepanem. Ułożyć drugi placek i posmarować pozostałym kremem. Tort chłodzić 2 godz.
Ostatecznie, delikatnie zdjąć obręcz.

Tort udekorować malinami, czekoladą & orzechami.. zaparzyć aromatyczną kawę, pachnącą odległą Kolumbią, następnie delektować się tą wyjątkową chwilą : )
Serdeczności ślę...


niedziela, 26 kwietnia 2009

Lasagne pachnąca Italią..

..Od samego rana słucham muzyki Zbigniewa Preisnera - Silence, Night and Dreams... Jest tak piękna, iż nie potrafię przestać jej słuchać! Towarzyszy mi przez cały dzień - w sadzeniu ostatnich już tej wiosny kwiatów, które zagoszczą na naszym balkonie - pelargonie i petunie - mam nadzieję, że szalejące czasem wiatry nie zniszczą mi ich okrutnie!!
..Kojące dźwięki płynącej muzyki, współgrały ze słowami pełnymi poezji czytanej przeze mnie książki...

..W końcu zainspirowały mnie do przygotowania kolacji, która również miała odświętny i wyjątkowy wyraz.. Dawno już nie gotowałam niczego co można byłoby uznać za świąteczne gotowanie - dlatego dziś przygotowałam lasagne.
Zazwyczaj preferuję wersję wegetariańską (szpinak i pieczarki), jednak tym razem z myślą o Damianie - zmodyfikowałam lasagne Bolognese, dodając pieczarki oraz cukinię.

Zanim zabrałam się za gotowanie - z dawną pasją, przeglądałam książkę kucharską "100 great pasta dishes" - dzięki czemu odkryłam, iż do sosu beszamelowego warto dodać śmietanę - od tak dawna przygotowuje to pyszne danie (co prawda nie tak często, jakby pragnęło tego moje, tudzież Damiana podniebienie..), jednak nigdy do tej pory nie stosowałam śmietany - a jak się okazało, efekt wyśmienity!!
Lasagne wyszła zaskakująco pyszna!!

Lasagne Bolognese z pieczarkami i cukinią (wg "100 great pasta dishes"):
Sos beszamelowy:
700 ml mleka
50g masła
2 łyżki mąki
sól oraz świeżo zmielony pieprz
szczypta gałki muszkatołowej
Od 12 do 16 płatów makaronu do lasagne
Farsz:
4 łyżki oliwy z oliwek
75g boczku drobno pokrojonego w kosteczkę
1 pokrojoną cebulę
1 pokrojoną marchewkę
2 łodygi pokrojonego selera naciowego
350g mięsa mielonego
150ml białego wytrawnego wina
300ml wody
3 łyżki puree z pomidorów
nać pietruszki pokrojonej
1 liść laurowy
sól i pieprz
Przygotowanie sosu beszamelowego:
Gotujemy mleko do chwili zagotowania. W średniej wielkości rondlu, roztapiamy masło, po czym dodajemy mąkę, dokładnie mieszając. Następnie dodajemy mleko małymi porcjami, ciągle mieszając. Doprawiamy solą, pieprzem oraz gałką muszkatołową.
Ja dodaję również 2 łyżki śmietany kremówki oraz starty żółty ser.
Przygotowanie farszu:
Na dużej patelni, rozgrzewamy oliwę z oliwek, po czym dodajemy bekon - smażąc go przez 2-3min.
Następnie dodajemy cebulę, marchewkę oraz seler smażąc całość około 5min, po czym dodajemy mięso mielone, ponownie smażąc całość kolejne 5min.
Ostatecznie dodajemy wino, wodę, puree pomidorowe, natkę pietruszki, liść laurowy oraz przyprawy. Doprowadzić do wrzenia, następnie gotować na niskim ogniu przez 30 min.
Piekarnik rozgrzewamy do 190* C.
Wysmarowane masłem naczynie żaroodporne, wypełniamy delikatną warstwą sosu beszamelowego, następnie układamy płaty makaronu. Te, przykrywamy warstwą sosu warzywnego. Ja zazwyczaj na tę warstwę nakładam cienką warstwę sosu beszamelowego, posypując startym serem. Kolejne warstwy układamy podobnie, kończąc na płacie makaronu, który zakrywamy sosem beszamelowym, posypanym np. parmezanem.
Jeśli używamy świeże płaty makaronowe, danie pieczemy około 30min.
Upieczoną lasagne wyjmujemy z piekarnika, pozostawiając kilka min do ostudzenia.



To zapewne, ta piękna muzyka Zbigniewa Preisnera, zaczarowała nie tylko mnie, ale również moją lasagne!